Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, pośrodku Europy było sobie państwo polsko-litewskie, które należało do największych potęg europejskich. Mieliśmy renesans, życie kulturowe mieszkańców nabierało rumieńców. Liczyli się z nami wszyscy władcy (a jeśli nie wszyscy, to przynajmniej większość, bądźmy optymistami). Powstawały spędzające sen z powiek studentom filologii polskiej teksty, język polski zaczął wygrywać z łaciną. Tak było w XVI wieku za panowania ostatnich Jagiellonów. Później miało być już tylko gorzej. Ale nie o tym będzie dziś mowa. Pozwólcie, że opowiem Wam o kobietach, które w tamtych czasach liczyły się (mniej lub bardziej) na polskiej arenie politycznej.
Każdy z nas miał kiedyś w szkole historię. Spróbujcie przypomnieć sobie czego uczono Was na temat królowej Bony, jej córek i synowych. Ja wiedziałam, że królowa pochodziła z Włoch, sprowadziła do Polski pisarzy, którzy wprowadzili rewolucję w naszej literaturze, zrewolucjonizowała kuchnię i, jak się dowiedziałam tego na późniejszym etapie, nieco zmodernizowała królewskie toalety. No i nie zapominajmy, że była żoną Zygmunta I Starego oraz matką Zygmunta II Augusta, który dzięki niej za życia ojca został uznany królem.
Co wiedziałam o córkach królewskiej pary? Niewiele. Nawet nie byłam świadoma tego, że było ich 4, a nie 3. Izabela, najstarsza z nich, wyszła za mąż za Jana Zapolyę. O istnieniu Zofii nie miałam pojęcia. Anna była brzydka i nikt jej nie chciał, zmuszono biednego Stefana Batorego, żeby się z nią ożenił, a Katarzyna została wydana za Jana III Wazę. Na tym moja szkolna wiedza o nich się kończyła.
Pozostaje jeszcze kwestia żon Zygmunta II Augusta. Wiedziałam, że były trzy. Pierwsza i ostatnia, czyli Elżbieta i Katarzyna Habsburżanki umarły młodo na epilepsję. Barbara Radziwiłłówna była drugą żoną króla Polski. Zmarła na bliżej nieokreśloną chorobę/ została otruta. Nie była lubiana przez rodzinę królewską oraz szlachtę, bo pochodziła z mało znaczącej rodziny. Przynajmniej tego uczono mnie w szkole. Tę wiedzę zweryfikowała książka Kamila Janickiego Damy złotego wieku.
Najwięcej miejsca poświęcono królowej Bonie. Mamy okazję dowiedzieć się czegoś więcej na temat jej młodości, która dla mnie była nieznana. Nigdy specjalnie nie szukałam informacji, które dotyczyły tej monarchini. Nie pałałam do niej sympatią. Była, żyła i umarła. Tyle. Co prawda lektura Dam złotego wieku nie zmieniła mojego podejścia do niej, ale sprawiła, że zrozumiałam parę rzeczy. Nie będę opisywać tego, jak wyglądało życie Bony przed przybyciem do Polski, ale mogę powiedzieć, że czytając tę książkę dowiecie się co spowodowało, że królowa była tak nieufna wobec ludzi i powściągliwa w kontaktach z nimi. Podzielę się za to z Wami jedną ciekawostką, jaka niezmiernie mnie rozbawiła. Gdyby ktoś zapytał Was co król podarował królowej, gdy ta spodziewała się jego dziecka, odpowiedzielibyście pewnie, że jakąś biżuterię, coś drogiego dla potomka. Chcecie wiedzieć co Zygmunt I Stary podarował Bonie, gdy była w ciąży z Izabelą? "Przykładowo posyłał Bonie z Litwy 'kopyta dzikich osłów', bo dowiedział się, że 'na coś mogą być królowej potrzebne'". Jak dobrze, że nie dane mi było zostać żoną króla w tamtych czasach, bo chyba marnie by się moje małżeństwo po takim prezencie skończyło :)
Bona miała 4 córki, lecz tylko najstarszą z nich, Izabelę, kochała i przykładała się do jej edukacji. Pozostałe 3 po prostu były. Niewiele możemy dowiedzieć się o Zofii i Katarzynie. Autor nie poświęca im zbyt wiele uwagi. Bliżej za to możemy poznać Annę. W szkole uczono mnie, jak już pisałam, że była brzydka i nikt jej nie chciał. To wcale nie była prawda. Zresztą zobaczcie sami:
Anna nie była brzydka. Miała pecha, że jej brat, który był odpowiedzialny za wydanie siostry za mąż, kochał pieniądze bardziej od niej. Dlatego musiała czekać na zamążpójście aż 52 lata. I niestety, nie było to małżeństwo idealne. Ona chciała miłości, a Stefan Batory prowadzenia wojen. To musiało się źle skończyć. Po przeczytaniu Dam złotego wieku jest mi jeszcze bardziej żal Anny Jagiellonki. Jak pisze Janicki: "Nigdy nie miała silnego charakteru. Z całej trójki to Zofia była tą stanowczą i inteligentną, Katarzyna piękną. A ona? Po prostu była".
W końcu przyszedł czas na żony Zygmunta II Augusta. Jak wspomniałam, były 3. Pierwszej i ostatniej autor nie poświęca wiele miejsca. Nie wniosły niczego do życia monarchii. No, może za wyjątkiem epilepsji, która skutecznie odstraszyła od nich męża. Umarły młodo, bezdzietnie, były smutne, opuszczone, zapomniane. Większą uwagę Janickiego przyciągnęła Barbara Radziwiłłówna. Chyba każdy z nas kojarzy ten obraz:
Zygmunt II August siedzący na łożu śmierci ukochanej Barbary Radziwiłłówny. Nie wiem czego Was o niej uczyli, ale w mojej głowie zawsze była pokrzywdzoną i niesłusznie znienawidzoną kobietą. Nie lubił jej nikt: ani teściowie, ani szlachta. Mówiono mi, że to przez fakt, że wywodzi się z mało znaczącej rodziny. W jej żyłach nie płynie królewska krew, więc ktoś taki nie może zostać królową. Prawda okazała się całkiem inna. Nie lubiono z zupełnie innego powodu. Korci mnie, żeby powiedzieć z jakiego, ale wtedy nie przeczytacie tej książki, a uwierzcie mi, naprawdę warto. Nawet ja, siostra historyczki, która niejedno w życiu przeczytała i interesuje się historią zamiataną pod dywan, przecieram oczy ze zdumienia. Myślę, że już lepszej rekomendacji tej pozycji zrobić nie mogę.
Kamil Janicki
Damy złotego wieku. Prawdziwe historie
Wydawnictwo Znak Horyzont