"Renna zadrżała, przypominając sobie łaknienie, któremu nie mogła się oprzeć.
- Jak ci się udaje opamiętać?
- Trzymam przy sobie Rennę Tanner, która mi przypomina, że jestem tylko durnym Balesem z Potoku Tibbeta, a oddychanie to w sumie dobry pomysł - zachichotał Arlen."
Po dłuższej przerwie postanowiłam powrócić do Was z twórczością Petera Bretta. Wojna w Blasku Dnia leżała sobie odłogiem na półce, patrzyła na mnie, ale jakoś nie było nam po drodze, żeby się spotkać. W końcu zebrałam się w sobie i przeczytałam kolejny tom przygód bohaterów z Zakątka Wybawiciela oraz mieszkańców Pustynnej Włóczni.
Na okładce tej księgi jest Inevera, żona Jardira, konkurenta Arlena w konkursie na miano Wybawiciela. Przez większość książki poznajemy historię jej dzieciństwa, dojścia do władzy, moment, w którym poznała swojego przyszłego męża. Nigdy nie pałałam do niej sympatią. Wydawała mi się zimną, wyrachowaną kobietą, której zależy tylko na tym, żeby wszyscy padali przed nią na kolana i wielbili ją pod niebiosa. Moje uczucia w stosunku do niej nie zmieniły się ani trochę, choć mogłam dowiedzieć się co spowodowało, że jej osobowość została ukształtowana w taki, a nie inny sposób. Nie wiem co musiałoby się stać, żebym spojrzała na nią łagodnym okiem.
Arlen, Leesha i Rojer pojawiają się sporadycznie, nad czym ubolewałam. Bardziej od tego, co działo się z Ineverą interesowały mnie ich losy. Arlen/Malowany Człowiek/Wybawiciel przestaje działać w pojedynkę. U jego boku pojawia się Renna Tanner. Wspólnie walczą z demonami. Arlen z nieco narwanego młodzieńca staje się mężczyzną, który dochodzi do wniosku, że czas najwyższy, by ułożyć sobie życie. Rodzina i dzieci jakoś nie pasują mi do jego wizerunku, ale każdy przecież zasługuje na to, żeby znaleźć swoje miejsce na ziemi. Zobaczymy jak dalej potoczą się losy tej dwójki.Leesha i Rojer wyruszają w drogę powrotną do domu. W Wojnie w Blasku Dnia pojawili się tylko na chwilę, ale jakiego zamieszania narobili... Nie przypuszczałam, że mogą tak narozrabiać. Co zrobili? Tego nie powiem, bo popsuję niespodziankę tym, którzy lekturę mają przed sobą. Powiem tylko tyle, że pojawi się kilka nowych postaci, które wprowadzą sporo zamętu w życie bohaterów.
Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na drugą księgę. Mam nadzieję, że będzie w niej więcej walki z demonami. Tego, przynajmniej dla mnie, tutaj bardzo brakowało. Zobaczymy, co przyniesie kolejny tom. Miejmy nadzieję, że tym razem ziemia spłynie krwią demonów.
Peter V. Brett
Wojna w Blasku Dnia
Wydawnictwo Fabryka Słów
Widzę, że bardzo łakniesz krwi hehe. Mam nadzieję, że w kolejnym tomie zostaniesz zaspokojona.
OdpowiedzUsuńDziwna okładka :) Fabuła mnie nie porzekonuje niestety...
OdpowiedzUsuńhttp://pasion-libros.blogspot.com/
Załamałam się. Kolejna seria. Ale zapowiada się interesująco :)
OdpowiedzUsuńCałkiem nie moja tematyka...
OdpowiedzUsuńTeż nie do końca moja bajka, ale jakoś zachęcająco brzmi recenzja.
OdpowiedzUsuńnie lubię takich książek :(
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś. Obecnie mam tyle serii napoczętych, że chciałabym się chociaż częściowo z nimi uporać.
OdpowiedzUsuń