Strony

piątek, 1 sierpnia 2014

Jarosław Moździoch "Chłopiec z aluminiowym kubkiem w dłoni i inne opowiadania grozy"

Ta książka trafiła do mnie przez przypadek. Byłam akurat w księgarni w czasie wyprzedaży i postanowiłam ją zakupić. Przecenione książki mają często do siebie to, że nie powalają na kolana.

Do tej książki mam nieco mieszane uczucia. Szybko się ją czyta, nie jest gruba (218 stron). Jest do połknięcia w jeden wieczór, ale przyznaje szczerze, że nie zapada zbytnio w pamięć. Na zbiór opowiadań składa się 12 historii. Jedne z nich są lepsze, inne nieco słabsze.


Z racji faktu, że skończyłam kierunek związany z edycją tekstu, muszę "przyczepić się" do potknięć edytorskich. Nie jest ich dużo, ale mylenie myślnika z dywizem doprowadza mnie do szału. Ot, takie zboczenie zawodowe. Wróćmy jednak do treści książki.

Co czytamy na czwartej stronie okładki?
"Różne temperamenty, różne historie. Bohaterów opowiadań łączy jedno: z całą pewnością nikt przy zdrowych zmysłach nie chciałby być na ich miejscu. Nikt nie chciałby spędzić weekendu w willi o ciepło brzmiącej nazwie "Pensjonat Heli". Nikt nie pozazdrościłby sławy (chociażby takiej lokalnej) autorowi horrorów. Nikt nie miałby ochoty na odnalezienie magicznej studni i spełnienie dozgonnej miłości.

Nikt nie zechciałby napotkać na swojej drodze uroczej Medeyi. Czym skończą się niewinne zabawy dziecięce, a czym może zakończyć się obsesyjna chęć poznania prawdy, można dowiedzieć się z tytułowej nowelki i ze Śląskiego naśladowcy Hieronima Boscha. W niezłą kabałę można wpakować się także niechcący, tak jak przydarzyło się to bohaterowi Pralni.

Wszystkie historie są fikcją, ale w pewnym stopniu mocno tkwią w realiach życia. Pytanie, gdzie kończy się realizm, a zaczyna koszmarna fantazja, zależy tylko od czytelnika".

Często jest tak, że opisy na czwartej stronie okładki odbiegają od treści utworu. Tu wszystko się zgadza. Brakuje jedynie dopisku o tym, że zdecydowanie odradza się jedzenie podczas czytania.Uwierzcie mi, już pierwsze opowiadanie odbierze Wam apetyt, a po przeczytaniu ostatniego kilka razy zastanowicie się zanim sięgniecie po kiełbasę.

Autorowi na plus zdecydowanie można policzyć sposób, w jaki skonstruował bohaterów. Wszyscy są na swoim miejscu. Tam, gdzie bohaterami są osoby wyjęte spoza prawa, mamy wulgarnych i bezwzględnych osobników. Tam, gdzie mowa o miłości, spotykamy się z zakochanymi młodzieńcami noszącymi różowe okulary.

Książki grozy mają to do siebie, że budzą obrzydzenie. Nie wszystkie, ale niestety większość z nich tak ma. Tak też jest i w tym przypadku. To raczej, przynajmniej dla mnie, przemawia na niekorzyść. Tych opowiadań nie można czytać przegryzając smakołyki. Odbierają apetyt jak nic.

Jak pisałam na początku, książkę czyta się szybko, jednak niektóre opowiadania stawiają opór. W moim przypadku było to Rattus urbanus. Opowieść o morderczych szczurach nie przemówiła do mnie. Faworytem zaś pozostanie już na zawsze Śląski naśladowca Hieronima Boscha. Nowelka nieco skomplikowana poprzez nawiązania do malarstwa, ale jak dla mnie była najlepsza ze wszystkich.

Chłopca z aluminiowym kubkiem w dłoni polecam tym, którzy zaczynają swoją przygodę z opowiadaniami grozy. Wychowankom Mastertona i Kinga te opowiadania odradzam. Ich przeczytanie przyniesie im tylko obrzydzenie do pieczeni i kiełbasy.

Jacek Moździoch
Chłopiec z aluminiowym kubkiem w dłoni
i inne opowiadania grozy
Wydawnictwo Zysk i S-ka


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy zostawiony komentarz. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. Jeśli zostawicie mi swój adres to obiecuję, że Was odwiedzę :)